wtorek, 26 lipca 2016

Chemia, chemia i po chemii




Chemia trwała u mnie 7 dni. Ogólnie nic specjalnego, trochę zmęczenia i już. Ważne żeby pić dużo wody to jest około 3 litrów dziennie. Także dnie zlatywały na podłączaniu do kroplówek (chemii), co 5 minutowych przechadzkach do toalety i jedzeniu. W między czasie odwiedziny bliskich, telefony, rozmowy na facebook'u albo spacery po skromnym korytarzu z wieszakiem i zawieszoną na nim kroplówce. Co nawiasem mówiąc musiałoby dla ludzi "z zewnątrz" wyglądać przerażająco.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości: nie rzygałam, nie łaziłam po ścianach z bólu i nie, nie są to męczarnie całymi dniami w łóżku z miną umierającego. Chociaż są również takie przypadki słyszałam ,że pozostają rzadkością.

Za to gorzej po chemii

Chemia polega na wyniszczeniu złych, niedobrych komórek i wypłukaniu ich z organizmu, dlatego trzeba pić dużo wody, lecz niestety przy zabijaniu tych złych tracimy również te dobre. W następstwie spada nam odporność, leukocyty, hemoglobina wszystko leci na łeb, na szyje.
Najpierw zrobiło mi się paskudne zapalenie w buzi, o tym zostałam ostrzeżona na wejściu, ale i tak nie wiedziałam co mnie czeka. Bolało jak diabli. Przez parę dni niestety tylko papeczki, kisieleczki, sereczki i na szczęście bardzo dobre polecone przez Ole(DZIEKUJĘ) nutridrinki, które pomogły również na bóle brzucha. W 2-3 dzień zapalenia dostałam pyralginę na wieczór, ale była IMPREZA, zjadłam bezboleśnie czekoladę i nawet biszkopty w prawdzie z wody, ale nie narzekałam !
Potem do zapalenia dołączyła gorączka w nocy przebierałam się i myłam dwa razy, na szczęście rano byłam jak nowo narodzona. Na następny dzień po południu sytuacja się niestety powtórzyła, na szczęście tym razem gorączkę udało mi się zapocić w zarodku. Noc spędziłam spokojnie słodko śpiąc.

Po paru dniach laby i lenienia się, wczoraj ponownie dopadła mnie wysoka, na tyle żebym się w końcu zlękła gorączka. Po podaniu leku spadła, ale nagle zaczęły się drgawki, trzęsłam się z zimna temperatura znowu zrobiła HOPS do góry, a ja i moje łóżko wi(b)rowaliśmy w tańcu. Coś jest nie tak, więc trzeba pobrać krew. 3 pielęgniarki, parę prób i nie dużo, ale się udało. Dla tych co nie wiedzą w czasie tak wysokiej gorączki wkłucie w żyłę jest, wręcz niemożliwe. Dostałam następny lek i wszystko ustało. Zmęczona po wieczorze pełnym wrażeń, ale szczęśliwa z powrotu SUPER współlokatorki, spokojnie spać.


Dziś, chociaż dzień rozpoczął się pięknie, niestety zakończył się oddzielnym śmietnikiem.. We krwi rozwinęła się brzydka, paskudna, ble, fu bakteria. Oczywiście już się nią zajęliśmy. Ja próbuję zabić ją śmiechem, a doktorzy lekami. Myślę, że szybko zadziała !



piątek, 22 lipca 2016

Hemoglobina, taka sytuacja.

 Nie podoba mi się taka sytuacja, ale wyniki poszły w dóóóół. To nie mistyfikacja, że hemoglobina ledwo zipie. Niestety banki krwi również.


Kto może i ma taka ochotkę to zapraszam do oddawania http://www.rckik.lublin.pl/  na stronie są informacje gdzie można to zrobić. Możecie podawać moje imię i nazwisko wtedy będzie krew szła prosto do mnie, ale mam nadzieje, że szybko będę mogła korzystać juz z własnej :D A krew na pewno się nie zmarnuje !



Akurat trafiłam też na idealny czas jak się nie zachlejecie to można oddać krew jeszcze dziś wieczorem na placu i jutro na arenie. Polecam mała rzecz, a chorego człowieczka cieszy ! W ramach podziękowania wstawię dziś zdjęcie uśmiechniętego łysolka po swojej dawce krwi ARh+ <3


Do tych co zachlali albo nie mogą oddać krwi wiec chlać będą, pijcie za moje zdrowie !! :D

sobota, 16 lipca 2016

Trochę się teraz zmieni.




W życiu potrafią zaskoczyć różne rzeczy i osoby. Ciąża, chłopak z pierścionkiem, pies wylatujący na drogę pod samochód. Mnie zaskoczyła choroba, miały być wycięte migdałki, miały być powiększone węzły chłonne od infekcji, miało być dobrze po wycięciu węzłów do badań histopatologicznych, miała mi się polepszyć hemoglobina od natki pietruszki.

Wtedy doktor usiadł ze mną i moimi rodzicami i nas zaskoczył. To białaczka. Jest piątek w poniedziałek zapraszam do szpitala, niestety za szybkę.

Te 3 dni chociaż wtedy mijały szybko, teraz dopiero wiem jak potrzebne były. Trzeba powiedzieć rodzeństwu, przyjaciołom, chłopakowi. Każdy pokazuje kompletnie inną reakcje. Jedno jest wspólne przerażenie i okropna niewiedza. Spędzić czas z rodziną, tą krew z krwi i tą przybraną. Dużo ciepła, miłości dobrych uczynków, lecz w dalszym ciągu okropne przerażenie. I moje odczucie, zmęczenie ciągłe zmęczenie. Chodzeniem, rozmowami, samym siedzeniem.

Poniedziałek, czekamy na przyjęcie. Idziemy na górę, przemiłe pielęgniarki zdziwione, że ktoś przyszedł do nich, w końcu z wielkim uśmiechem. Ja strach, teraz się uśmiecham, ale co jak wejdę i zobaczę chore osoby. W końcu ja też jestem chora, też tak będę wyglądać, ale to nic. Teraz siedzę i poznaję swojego doktora. Zaraz obok siada znajoma twarz i uspokaja, że tutaj się mną zajmą. Dziękuję Maćku, że masz tak cudowną siostrę i dzięki Tobie ją poznałam. Doktor o coś pyta, ktoś mi sprawdza ciśnienie, pani pielęgniarka o coś się mnie pyta, cudowna Ania mnie przytula, Mama czeka parę kroków dalej. A mi się chce do toalety, zaraz rozerwie mi pęcherz, lecz dalej się trzymam z UŚMIECHEM na ustach ! Chwila moment i w końcu ulga, toaleta. Haha.

W końcu ostatni buziak z Mamą biorę manatki i wchodzę. A tam ! Normalni ludzie, uśmiechnięte kobiety, chętnie wytłumaczą jak będzie. Nie będzie, źle tylko smak stracisz. I włosy, ale smak gorszy. Uwierzyłam.

Wtorek zaczął się chemią "fryzjerem". Już wiem, że włosy wypadną na bank, ale to nic. Potem znowu rodzina i lekarz. Następna informacja to ostra białaczka szpiku, bracia muszą zrobić badania. Będzie przeszczep. Czekamy.

Środa, czwartek, piątek to przyzwyczajanie się i niestety pożegnanie z moim GURU od chemii, tęsknię.

Teraz jest sobota wieczór i dalej wierzę, że dużo można zdziałać samym pozytywnym nastawieniem.

Dużo czytania, bo temat trudny. Dużo pisania, bo temat trudny. Urywam wątek i zapraszam na następny post, bo jestem zmęczona. Co jest niesamowite, że w dalszym ciągu jestem szczęśliwa, codziennie z UŚMIECHEM. Jutro też go nie zabraknie :)